Steel Alive – trening i zawody.






Jako, że aura ostatnio dopisuje, sobotę spędziłem na strzelnicy testując system celów Steel Alive. Rano ruszyłem Autostradą Wolności w kierunku Łodzi. Miałem być sam, więc zaopatrzyłem się w wodę, liofilizowane jedzenie, kuchenkę i inne szpargały. Nie wiedziałem co mnie czeka.

Steel Alive – Rozstawienie blach na prostokącie 25 x 6 m.
Steel Alive – Rozstawienie blach na prostokącie 25 x 6 m.

Przygotowania

Na miejscu zacząłem od rozstawienia blach na osi. Wyznaczyłem sobie prostokąt o wymiarach 25 x 6 m, aby w zimie móc odtworzyć układ tarcz na dowolnej krytej strzelnicy. Słońce świeciło na prawdę mocno, więc nie spieszyłem się za bardzo. W przerwie postanowiłem zamontować na Virtusie kolimator Vortexa. Musiałem go jeszcze ustawić, bo trafiałem 20 cm poniżej celu.

Oczywiście, jak każdy prawdziwy facet, nie traciłem czasu na wertowanie instrukcji. To robota dla geeków i chcących po raz pierwszy zrobić pranie w pralce z czterystoma zaawansowanymi programami prania, rodem z NASA. Za pomocą monety przekręciłem o kilka klików nastawę w kolimatorze. Oczywiście nie policzyłem nawet, bo i po co?

Pierwszy strzał poszedł idealnie w środek tarczy, a dwa pozostałe odrobinę na lewo, ale w jednej linii. Uznałem, że bardziej poprawić się nie da i sprzęt jest gotowy do testów.

Zestaw przygotowany. Sig Sauer Virtus z Vortexem Razor UH-1. W sam raz do eliminacji Zombie.

Przygotowania ciąg dalszy

Zadowolony z próby celności, postanowiłem się doładować. Ze skrzyneczki z amunicją wyciągnąłem wszystko co mi zostało z ostatnich strzelań i zacząłem ładować magazynki. Na początek poszedł magpul 40 – uznałem, że to będzie takie sportowe strzelanie, więc niestandardowy magazynek jest jak najbardziej ok.  Doładowałem pozostałe dwie trzydziestki i zabrałem się za magazynki do glocka. Wszystkie naładowałem do końca, a dodatkowo załadowałem 30-nabojowy magazynek, z którym glock wygląda filmowo. Obwieszony ołowiem ruszyłem w stronę osi. Wtedy uprzytomniłem sobie, że za plecami zostawiłem walizeczkę z napisem Steel Alive. Żeby nie targać tego wszystkiego ze sobą, wyładowałem magazynki i z walizeczką pospacerowałem na oś.

"<yoastmark

Montaż

Montaż systemu Steel Alive jest prosty do bólu. Przecieramy rękawem tył blachy i naklejamy rzepy pod czujniki i diody sygnalizacyjne. Przyznam, że trzyma to zadziwiająco mocno. Czujniki przyczepiane są na dwa paski velcro, więc oderwanie ich od blach, trwa znacznie dłużej niż montaż. Jako, że jestem z natury leniwy, postanowiłem zamontować po jednej diodzie na cel. Dzięki dostarczonym w zestawie rozdzielaczom, możemy na każdej z blach przyczepić do trzech diod.

Jednak doszedłem do wniosku, że w pełnym słońcu i tak nie będę widzieć która się zapala, więc nie robiło mi to większej różnicy.

Diody są widoczne w pełnym słońcu.
Diody są widoczne w pełnym słońcu.

Test

Ku memu zdziwieniu diody były widoczne w pełnym słońcu. Na stu metrach może byłby już kłopot, ale na dwudziestu nie było z tym problemu. Problem jaki się pojawił dzień wcześniej, rozwiązałem za pomocą awaryjnego telefonu sprzed kilku lat. Niestety na dzień dzisiejszy nie ma aplikacji Steel Alive na platformę iOS. Mamy informację, że w tej chwili jest już gotowa i czeka na zatwierdzenie, więc powinna ukazać się lada moment. Ostatecznie leciwy telefon z Androidem nie miał problemu z połączeniem się z urządzeniem bazowym i wszystko śmigało aż miło.

Urządzenie bazowe – Steel Alive
Urządzenie bazowe – Steel Alive

Pierwsze strzały

Na początek odpaliłem grę Zombie Attack. Telefon wrzuciłem do worka zrzutowego i czekałem na sygnał. Chwilę po sygnale dźwiękowym zapaliła się pierwsza czerwona dioda. Trach i trafienie!

Trzydzieści dziewięć następnych też poszło w cel. Wymiana magazynka nie wchodziła w rachubę. Zdążyłem zrzucić pusty i kiedy wyciągałem pełen z ładownicy, wszystkie diody zamrugały do mnie złowrogo… zostałem zjedzony przez Zombie! Nawet Jerry Miculek by chyba nie zdążył, a szkoda żeby go pożarli nieumarli.

Następna próba

Z podpiętym do Virtusa, standardowym magazynkiem, powtórzyłem procedurę startową. Pierwszy i następne dwadzieścia dziewięć strzałów w celu. Próba wymiany magazynka… pełne fiasko. Zostałem pożarty ponownie. Na szczęście to nie boli. Zabolało mnie dopiero wtedy, kiedy w mojej skrzyneczce zaczęło świecić pustką. Po trzydziestu trafieniach, nie miałem szans przeładować. Kiedy wystrzeliłem cały zapas amunicji, uznałem że pora coś zmienić.

Glock 19x – Pistoletem jest trochę trudniej trafić wszystkie zombiaki.
Glock 19x – Pistoletem jest trochę trudniej trafić wszystkie zombiaki.

Pistolet

Tu zabawa zaczęła się od nowa. O ile karabinem wyposażonym w kolimator, trudno spudłować, to z pistoletem nie szło mi już tak dobrze. Za każdym przyspieszeniem pojawiania się zombie na horyzoncie, pojawiał się większy stres i zacząłem pudłować. Pierwszy poszedł 30-nabojowy magazynek. Jak w karabinie – nie miałem szans na zmianę magazynka i gra kończyła się średnio po 25 trafieniach. W celu uatrakcyjnienia zabawy zacząłem ładować magazynki niepełną ilością amunicji. Przy kilkunastu trafieniach jest szansa na zmianę magazynka i nadrobienia zaległości w zwalczaniu zombiaków. Zabawa zrobiła się coraz bardziej wesoła i zapas amunicji zaczynał topnieć w zastraszającym tempie. Kiedy opróżniłem ostatni magazynek, moje tętno było szybsze niż u kolibra.

Amunicja kończy się szybciej niż kariera uczestników Big Brother.
Amunicja kończy się szybciej niż kariera uczestników Big Brother.

Konkluzja

Zabawa ze Steel Alive jest świetna! Wadą może być ilość potrzebnej amunicji, którą posyłamy w kierunku zombie w zastraszającym tempie. No ale czego się nie robi aby przeżyć. 😉

Nie byłbym sobą, gdybym nie dorzucił łyżeczki dziegciu do tej cysterny miodu wylewającej się na me serce. Aplikacja wygląda odrobinę oldschoolowo i to może był świadomy ruch producenta, ale ma również nie do końca ergonomiczny interfejs. Po rozłączeniu się ze stacją bazową nie mogłem szybko znaleźć sposobu na ponowne połączenie się z nią. Możliwe, że telefon który nie był dobrym modelem nawet w dniu jego zakupu, nie do końca się spisywał i to on mógł generować ten problem.

Można było by jeszcze dorzucić dźwiękową sygnalizację trafień i na koniec dźwięki towarzyszące pożerania mózgu przez zombie kiedy już nas dopadną.

Gry

Zombie Attack to jedna z kilku dostępnych gier. W większości są to gry dla jednego gracza. Są dostępne programy dla dwóch strzelców, którzy muszą eliminować swoje cele niezależnie – każdy z graczy ma inny kolor zapalających się diod. Z niewielkim zażenowaniem przyznam się, że do tej pory przetestowałem tylko kilka z nich i to w dodatku pobieżnie, więc będzie o czym pisać.

Małe straty – jedna dioda odstrzelona.
Małe straty – jedna dioda odstrzelona.

Zawody

Jeśli podoba się Wam pomysł na zabawę z mrugającymi celami, zapraszamy na pierwsze zawody Steel Alive, które odbędą się 12 maja 2019 roku na strzelnicy Stone Range. W bieżącym roku planowane jest rozegranie 10 zawodów na różnych obiektach w całej Polsce. Będą nagrody!

Więcej o zawodach i ich regulamin znajdziecie na stronie wydarzenia.

Zachęcam, bo zabawa jest znakomita, a dowodem na to, może być to, że po moim sobotnim treningu, cały prowiant wrócił ze mną wieczorem do domu. Po prostu nie było czasu na jedzenie. 😉

 

Wojciech Wiciejowski

Trochę pisze, trochę czyta. Robi zdjęcia i rysuje. W wolnym czasie pluje na satelity. Ponoć karmi kaczki w parku. Nie znosi krupniku. Pali, ale się nie zaciąga.

Nie ma jeszcze komentarzy

Zostaw odpowiedź

Twój adres email nie zostanie opublikowany.