VI Edycja – Zawody Sportowe NTS






Każdy strzelec sportowy pragnie brać udział w rywalizacji i oczywiście to jest głównym powodem startu w zawodach strzeleckich. Współzawodnictwo, adrenalina i testosteron czuć było w powietrzu już na autostradzie A2, gdzie ku memu zdumieniu zobaczyłem dwie kolizje na prostym odcinku. Jak to się dzieje? Nie wiem.

Droga

Dzień wcześniej przygotowałem sprzęt i ruszyłem z samego rana w kierunku strzelnicy Stone Range. Oczywiście lekko spóźniony. Na miejscu okazało się, że jednak nie byłem ostatni. Zawody już się rozpoczęły, ale jeszcze przygotowywano tor pod strzelbę. Na tej samej osi po południu po modyfikacji rozgrywana była także konkurencja – pistolet dynamiczny.

Sędzia nie dał się przekupić naklejkami na świeżaki.

Zawody

Jeśli zaczynacie swoją przygodę ze strzelaniem sportowym, nie lękajcie się. Na takich zawodach nikt nie będzie z Was drzeć łacha, a wręcz odwrotnie. Zawodnicy i sędziowie są mili i pomocni. Panuje raczej atmosfera luzu i współpracy. Można pogadać o wszystkim i miło spędzić czas. Co więcej, przy tej okazji wyrabiamy starty potrzebne do otrzymania licencji.





Przekupstwo, korupcja i kumoterka – to słowa którymi można było by opisać każde zawody, ale nie te 😉

Ludzie

Ekipa z NTS (Nadwiślańskie Towarzystwo Strzeleckie) to świetni ludzie, którzy chętnie dzielą się wiedzą i pomagają w przejściu wszystkich formalności podczas zdobywania pozwolenia. Na zawodach czasem słychać było krzyki z ośki, na której Pan Instruktor P. ganił niesubordynowanych zawodników, po czym jednak wszyscy z uśmiechem zajadali się kiełbaskami.

Karabin bocznego zapłonu – tak, to nie jest zwycięzca w tej klasie. Zwycięzca leżał obok po prawej stronie – wyglądał podobnie 😉
Tak wygląda tarcza zwycięzcy. Powtarzałem sobie słowa „Jestem zwycięzcą” wiele godzin przed lustrem. Nie pomogło. Nie byłem zwycięzcą.
Karabin bocznego i centralnego zapłonu.

Start

Schowałem aparat, założyłem swój pas i kaburę, w końcu przyjechałem na zawody! Poszedłem na pierwszą wolną oś, gdzie rozgrywano konkurencję – pistolet bocznego oraz centralnego zapłonu. Jako, że nie jestem strzelcem startowym, nie będę chwalić się wynikami. 😉 Później przyszła kolej na karabin bocznego i centralnego zapłonu. Tu było lepiej, ale też bez szału. Na torach obok leżeli starzy wyjadacze i strzelali takie ilości punktów, że zacząłem się zastanawiać czy nie przynoszę wstydu naszej redakcji.

Czas, czasem. Liczy się taktyka!
Strzelba.

Na osi gdzie rozgrywana była strzelba, doszło do swego rodzaju kuriozum. Okazało się, że po pierwszych trzech strzałach, lepiej dostać karę niż doładowywać strzelbę i strzelać następne popery. Na następnych zawodach będzie to wyglądać zgoła inaczej – tak zapowiedzieli sędziowie. Tak, czy inaczej, to była fajna konkurencja.

Jakiś czas później rozegrano konkurencję: pistolet dynamiczny. Przygotowałem dwa magazynki po piętnaście kul w każdym. Kiedy zobaczyłem, że większość osób ma poważne problemy z celnością, wróciłem się po trzeci magazynek. Mój glock nie jest idealnym narzędziem do strzelań tarczowych, ale w popery można nim młócić całkiem nieźle. Niestety moje przyrządy celownicze mają dość grubą muchę o czym wspominałem w artykule o 19X. Przy odległości ponad dziesięciu metrów, mucha zakrywa cały poper średnicy 10 cm. To nie pomaga. Szło mi całkiem nieźle. Zadowolony rozładowałem pistolet i odłożyłem go na stół. Wtedy usłyszałem zza siebie, że jeden poper ominąłem. 🙂 Jednym słowem – mistrzem nie będę, ale miło spędziłem sobotę.

Pistolet dynamiczny – strzelcy statyczni.
Tu akurat strzelano do tarcz – Tomek zwany Marcinem nadzorował.

Wyniki

Większość z konkurencji została zdominowana przez jednego zawodnika z klubu NTS. Wiadomo – złota karta Tesco robi swoje. Wyniki były ustalone już dzień wcześniej. Nie piszę tego bo mi nie poszło i ze zgryzoty rwałem włosy z brody. Prawda jest taka – na zawodach jest miło i bezstresowo. Osoby, które zaczynają przygodę z wyrabianiem pozwolenia, nie mają się czego obawiać. A warto czasem zerknąć, jak starsi stażem koledzy, deklasują żółtodziobów takich jak ja.

Parafrazując stare powiedzenie: Nie ważne ile się zdobędzie punktów, ważne kto je liczy 😉
Paweł mimo próby przekupstwa w postaci talonu na wycieczkę All inclusive do Radomia, nie chciał mi dopisać nawet pół punktu.
Rozdanie nagród. Oklaski, gratulacje, łzy wzruszenia. Po wachlarzu z dyplomów można poznać właściciela złotej karty Tesco.

Konkluzja

Jeśli chcecie dostać medal z kartofla na koniec zawodów, warto jednak potrenować i wybrać sprzęt, który jest bardziej odpowiedni do konkretnych konkurencji. Jeśli nie zależy wam tak bardzo na wynikach, na takich zawodach zawsze miło spędzicie czas, pogadacie z fajnymi ludźmi i odbębnicie konieczne starty do licencji.

Na koniec kilka zdjęć z zawodów.

Jak widać na obrazku, były także dziewczyny!
Na zdjęciach kobiety zawsze się cieszą z sałatki. Tu Pan uśmiecha się do strzelby.
Pistolet centralnego zapłonu.
Tu kółeczko tam dziureczka, jakoś się kręci interes na boku.
Paweł czasem krzyczał – ale to spokojny człowiek.
Strzelba i dylemat – strzelać czy otrzymać karę?
Przygotowanie do startów.
Na ten widok zamarłem – pełna profeska. Strzelec i spotter. Nie było taryfy ulgowej dla amatorów.
Wszystko się zgadza, ale kontrol musi być.
Jak pisaliśmy wcześniej – na Stone Range zawsze świeci słońce.
Wojciech Wiciejowski

Trochę pisze, trochę czyta. Robi zdjęcia i rysuje. W wolnym czasie pluje na satelity. Ponoć karmi kaczki w parku. Nie znosi krupniku. Pali, ale się nie zaciąga.

4 komentarze
  1. Super impreza i super atmosfera . Wszyscy sympatyczni i uśmiechnięci co pozwalało podchodzić do każdego strzelania bez stresu .
    Organizacja i sędziowie kiedy trzeba to luz . Oczywiście , jeśli tylko będą mógł zawsze to was zawitam , nawet na lampkę wody mineralnej 🙂
    Pozdrawiam
    DEX

Zostaw odpowiedź

Twój adres email nie zostanie opublikowany.