Monte Cassino – czy było warto? Część II






Przedstawiamy drugą część artykułu Piotra Godziny. Pierwszą część możecie przeczytać tu

Aby ocenić skalę strat pod Monte Cassino warto przyjrzeć się ich rozmiarowi w zestawieniu ze stratami w innych polskich bataliach II wojny światowej. 

Polska piechota – Monte Cassino. Rekonstrukcja 2014. Fot. zbiory autora

W Powstaniu Warszawskim – największej bitwie na terenie Polski w okresie II wojny światowej – zginęło blisko 16 tysięcy dzielnych powstańców (nielicznych zawodowych wojskowych i przeszkolonych wojskowo w konspiracji – cywilów), oraz blisko 200 tys. cywilów! Straty w zabitych – tylko wśród powstańców z AK – wyniosły 53 proc. stanu wyjściowego (tj. z ok. 30-32 tys. powstańców faktycznie zmobilizowanych 1 sierpnia łącznie z obwodami podmiejskimi AK). Nie licząc strat ludności cywilnej straty wojskowe były porażające. Efekt operacyjny i strategiczny tej bitwy okazał się druzgocący dla polskiego ruchu oporu, który został praktycznie zniszczony.
AK po powstaniu była rozproszona, pozbawiona sprawnego centralnego dowodzenia i działała w wielu miejscach autonomicznie. Dla aliantów bitwa ta nie miała znaczenia strategicznego, zaś dla ich głównego sojusznika czyli ZSRR – stanowiła okazję sprzyjającą rozbiciu wrogiej mu AK rękami Niemców. Zamierzony przez kierownictwo AK cel polityczny – wobec klęski militarnej powstania, także niestety nie został osiągnięty. Powstanie i bohaterska epopeja młodych żołnierzy AK i innych formacji stały się legendą tak jak bitwa o Monte Cassino. Przy okazji strat poniesionych przez AK w powstaniu warszawskim warto przypomnieć, że próby wsparcia powstania przez oddziały 1. Armii WP w trakcie walk na Pradze i desantów na lewy brzeg Wisły kosztowały życie 1.762 żołnierzy w zabitych, co stanowiło 18 proc. stanu 3. Dywizji Piechoty na dzień 10 września 1944 r. (9.600). Z kolei w dwu-dniowej bitwie pod Lenino (ZSRR) stoczonej na froncie wschodnim przez oddziały 1. Dywizji im. gen. Tadeusza Kościuszki w październiku 1943 r. straty w zabitych wyniosły 510 żołnierzy, co stanowiło 4 proc. stanu wyjściowego użytego w bitwie (12.400 żołnierzy). Gdy doliczy się straty w rannych (1.776) oraz zaginionych (776) ich łączny bilans wynosi 25 proc. Zważywszy, że bitwa pod Lenino nie rozgrywała się na kierunku strategicznym i nie przyniosła takichż efektów, jedynie ograniczone operacyjne – należy pochylić się i zadumać nad poziomem tych strat wobec efektów. Dodatkowo polskie dowództwo pod Lenino (gen. Z. Berling) nie podejmowało autonomicznie decyzji o ataku i jego taktyce. W przypadku Monte Cassino dowództwo alianckie zaproponowało dowódcy polskiego 2. Korpusu dwie możliwości użycia polskich sił. Wybrano (gen. W. Anders) autonomicznie jedno rozwiązanie na podstawie własnych analiz i kalkulacji wojskowych oraz politycznych. 

Fot. zbiory autora

W innej bitwie Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, nieudanej operacji opanowania mostów na Renie, znanej jako operacja „Market Garden” straty w zabitych (97), rannych (219) i zaginionych (102) poniesione przez polską 1. Samodzielną Brygadę Spadochronową wyniosły 23 proc. stanu wyjściowego (tj. 991 żołnierzy biorących udział w walkach w rejonie Driel i na północnym brzegu Renu, bez grupy brygady lądującej pod Grave).
Co do efektów operacji: na kierunku działania Brytyjczyków i naszej brygady (Arnhem) cel operacji nie został osiągnięty, tj. nie zdobyto głównego przedmiotu natarcia – mostu w Arnhem. W rezultacie, skutek strategiczny całej operacji był fatalny: poniesiono ogromne straty ludzkie (wyższe niż w trakcie operacji „Overlord” – lądowania w Normandii); zużyto bez końcowego efektu ogromne siły i środki, które mogły być użyte na południowym odcinku frontu zachodniego przez 3. Armię gen. G. S. Pattona.
Wg. autorytatywnych ocen, nawet ówczesnych, miał on większe szanse na powodzenie i w rezultacie szybsze zakończenie wojny, na co liczyli alianci uruchamiając operację „Market Garden”. Zadziałał nie po raz pierwszy opisany już czynnik: polityka. Premier brytyjski W. Churchill znowu uprosił prezydenta Roosvelta i gen. Eisenhowera aby nacierać wedle planu brytyjskiego na północnym kierunku frontu zachodniego ( dowodzonym przez marszałka B. L. Montgomery’ego).

W efekcie wojna trwała pół roku dłużej i pochłonęła więcej ofiar.

Fot. zbiory autora

Konkluzje:

Przeanalizowane przypadki prowadzą do zawsze aktualnych wniosków z obszaru taktyki wojskowej, wielokrotnie potwierdzonych w historii walk zbrojnych ludzkiego rodu. Kalkulowane straty ludzkie, ich przewidywany poziom należy zestawić z możliwymi do osiągnięcia rezultatami taktycznymi, operacyjnymi i strategicznymi – czyli ocenić jakie szanse powodzenia ma planowana operacja i jakim kosztem.  Jeżeli planowana operacja ma wysoki poziom kalkulowanych strat a szansa na jej pozytywny wynik jest znikoma – to operację taką należy… odwołać. Biorąc te uwarunkowania pod uwagę należy stwierdzić, że wbrew utartemu poglądowi – o niewspółmiernych do efektu stratach Polaków pod Monte Cassino – ich poziom był statystycznie umiarkowany w zestawieniu z osiągniętymi celami operacyjnymi i strategicznymi w postaci przełamania frontu, do czego polski udział w bitwie się walnie przyczynił. Cele polityczne – jak w przypadku Powstania Warszawskiego – także nie zostały osiągnięte gdyż sprawa polska była już przesądzona na konferencji w Teheranie (1943). 

Polski czyn zbrojny pod Monte Cassino rozsławił imię żołnierza polskiego ukazując światu jego waleczność i poświęcenie dla wolności (efekt propagandowy), lecz było to niewystraczające dla osiągnięcia pożądanego rezultatu dla sprawy polskiej w kraju. Jednak nic nie powetuje bolesnych, osobistych strat ludzkich  dla rodzin i kolegów poległych żołnierzy, którym należy się wieczna pamięć i cześć!

Piotr Godzina

Piotr Godzina, niedoszły mecenas i oficer choć w rodzinie zielono było już od czasów Franciszka Józefa. Ustępuje pola wkurzonym pieszym i cyklistom, podziwia stare parowozy, pasjami słucha silników czołgowych choć czasem także śpiewu i rżenia koni. Wie do czego jest reduktor. Wozem bojowym małym i dużym przemierzył to i owo. Pisze dla draki i fasonu. Z mundurami za pan brat. Gdy jest na strzelnicy ogląda się za siebie. Lubi pieczony boczek i dywagacje przy koniaku.

Nie ma jeszcze komentarzy

Zostaw odpowiedź

Twój adres email nie zostanie opublikowany.