Wszyscy mierzymy się z wyzwaniem, które trudno było sobie wyobrazić w obecnych czasach. Ale wszystko jest zmienne. Powiadają, że kobieta zmienną jest, ale teraz nie o tym… A o tym, że świat dookoła nas jest zmienny. Prawdopodobnie, nigdy już nie będzie taki, jak był przed 24 lutego br.

Patrzymy teraz na wojnę, jako na część świata codziennego. Po dziesięcioleciach „nigdy więcej” następuje znowu i znowu. Nie potrafimy żyć ze sobą w zgodzie i pokoju. Obecnie hasło „chcesz pokoju – szykuj się na wojnę” stało się przestarzałe. Kiedyś zapewniało względny spokój, a obecnie oznacza tylko wyniszczenie na większą skalę.
Wojna również rodzi wiele nowinek technologicznych i innowacji. Nie zmienia to faktu, że bezpowrotnie niszczy ludzkie istnienia, rodziny, kulturę, architekturę i dobrobyt.
Czy odbudowana po wojnie Ukraina wyleczy rany zadane Ukraińcom? Wymaże z ich pamięci okrucieństwa tego konfliktu?
Ale chciałem nie o tym…
Chciałem zapytać o to co my, jako Polacy powinniśmy w tej sytuacji robić. To prawda, że pomagamy już na ogromną skalę. Przynajmniej jedną ważną rzeczy przyniosła ta wojna – pojednanie polsko-ukraińskie. To co się wydawało pracą syzyfową, a wręcz nierealną do wykonania, stało się rzeczywistością. Pytanie, czy na długo. Jak długo będziemy chcieć pomagać Ukrainie? Jak długo będziemy mieć na to siły i motywację? Oby dłużej.
A co z polskimi ochotnikami w Ukrainie? Jak należy ich traktować?
Jadą walczyć o Ukrainę, Polskę i wolny świat. Pobudek jest wiele i ludzie są różni. Czasami jadą tam i już nigdy nie wracają. Czy mamy o nich zapomnieć? Czy może oni robią coś więcej niż każdy z nas i warto o nich pamiętać? Dziennikarz, dyplomata, wolontariusz, urzędnik pomagając Ukrainie często staje się znany, ale większość z nich jest zupełnie anonimowa. Są na to oczywiście powody. Oficjalnie prawo polskie nie zezwala na udział w obcych jednostkach. Należy wystąpić o pozwolenie i cierpliwie czekać.
Takie inicjatywy, jak Legion Polski są ogromnym wyzwaniem. Wiele Polaków podjęło decyzje o wyjeździe na Ukrainę by walczyć i w pewnym sensie potrzebuje naszej opieki. Tak, tak, właśnie naszej. Strona ukraińska oczywiście robi wiele dla zaopatrzenia ochotników zza granicy. Natomiast, w naszych rękach jest nadanie temu polskiej autentyczności, zorganizowanie i zintegrowanie tych obywateli polskich. Nadanie temu barw narodowych. Tak naprawdę ci ludzie mierzą się z ogromnych wyzwaniem fizycznym i psychicznym nie tylko z powodu walk, a też z powodu tego że nie wiedzą co z nimi będzie po zakończeniu wojny. Czy nie zmieni się stosunek państwa polskiego wobec nich? Czy nie będą ścigani?
Wiele z tych ludzi, którzy przetrwają tą wojnę będzie wymagało opieki, co najmniej psychologicznej. Z drugiej strony będą to ludzie z najnowszym doświadczeniem bojowym, tak cennym dla Wojska Polskiego, które od dawna nie bierze udział w konfliktach wojennych na taką skalę.
Co z tym wszystkim robić?
Był co prawda projekt ustawy zezwalający na udział obywateli polskich w tej wojnie. Lecz utknął gdzieś w kuluarach. Z jednej strony jest to zrozumiałe. Powstanie polskiej jednostki walczącej na Ukrainie jest jak woda na młyn dla rosyjskiej propagandy. Z drugiej, oficjalne media rosyjskie, oficjele i wiele innych postaci publicznych tamtej strony już niejednokrotnie grozili zniszczeniem Warszawie. Czy nie jest to wystarczający powód na to, że Polacy mają prawo na obronę swojego kraju w obliczu takich wypowiedzi? Mają prawo się organizować, jechać i bronić interesów swojego kraju.
W obliczu mitycznej „ochrony rosyjskojęzycznych” Kreml rozpoczął wojnę na Ukrainie. My w tej sytuacji stoimy w obliczu jawnego zagrożenie dla Polski ze strony rosyjskiej. Gdyż za słowem mogą iść i czyny.
Artykuł oraz wyjazd na Ukrainę był możliwy dzięki marce Naglev. Wesprzeć inicjatywę oraz Polaków i Ukraińców walczących z najeźdźcą możesz kontaktując się z autorem.