Cyberwar. O co toczy się wojna w Internecie?






Oprócz niewątpliwie większości pozytywów jakie dał ludzkości Internet otworzył również drogę do pewnych nadużyć, a nawet przestępstw. Przykładowo producent zabawek zyskał dostęp do szerokiego grona klientów, ale też oszust zyskał dostęp do olbrzymiej ilości potencjalnych ofiar oszustwa. Ogólnie mówiąc z Internetem jest tak jak z nożem, w dobrych rękach pokroi chleb, ale w złych potrafi zabić. Cyberwar.

Ludzie lub całe organizacje mające złe zamiary za pośrednictwem Internetu mogą zaszkodzić nie tylko pojedynczym osobom, ale też krajom, a nawet całemu światu. Z tego też powodu cywilizowane kraje powołały specjalne służby do prowadzenia różnego rodzaju działań obronnych w Internecie.
Początkowo, kiedy świat nie zdawał sobie do końca sprawy z zagrożeń jakie niesie ze sobą Internet były do niego podłączane bezpośrednio instytucje oraz systemy komputerowe mogące wpłynąć na zagrożenie bezpieczeństwa danego kraju. Co doprowadziło do licznych przypadków włamań do newralgicznych systemów komputerowych będących łatwym celem. Ofiarami ataków padały elektrownie, sieci wodociągowe, ważne zakłady produkcyjne, a nawet instytucje wojskowe. Dziś w większości newralgiczne systemy komputerowe są całkowicie odcięte od bezpośredniego dostępu do Internetu co jednak nie do końca rozwiązuje problem. Są bowiem wirusy komputerowe, które rozpowszechniają się w Internecie i zapisują uśpione na nośnikach przenośnych, przykładowo pamięci USB. Na komputerach nosicieli są całkowicie nieszkodliwe, ale kiedy taki zainfekowany pendrive trafi w miejsce docelowe, czyli do odciętego od Internetu ważnego systemu komputerowego aktywuje się i zaczyna szkodliwe działania. Można tu przywołać słynny przykład wirusa „Stuxnet”, który w Iranie skutecznie zaatakował odcięty od globalnej sieci system wirówek do wzbogacania uranu.

fot. AdobeStock

Mam komputer/smartfona jest podłączony do Internetu, czy mam się bać? Otóż odpowiedź na to pytanie jest skomplikowana, ale można ją uprościć do stwierdzenia czy mój komputer/smartfon lub moja osoba jest atrakcyjnym celem dla potencjalnego internetowego agresora. Można to porównać do złodzieja kradnącego samochód, który raczej nie będzie niepotrzebnie ryzykował i włamywał się do starego nic niewatrego auta tylko wybierze takie, które łatwo i szybko sprzeda z dużym zyskiem. Jeżeli mamy w komputerze/smartfonie cenne informacje lub jesteśmy osobą mającą dostęp do ważnych informacji przemysłowych/państwowych to stanowczo powinniśmy stosować wyższe zabezpieczenia i bardziej się pilnować korzystając nie tylko ze zwykłych komputerów, ale również smartfonów i innych urządzeń przechowujących dane. Osoby mające dostęp do informacji niejawnych/poufnych powinny być odpowiednio szkolone jak bezpiecznie funkcjonować w Internecie i korzystać z urządzeń elektronicznych. Jednak liczne przypadki wycieku poufnych informacji z powodu braku elementarnej wiedzy na temat bezpiecznego funkcjonowania w przestrzeni informatycznej pokazują, że w dzisiejszych czasach najsłabszym ogniwem jest człowiek, a nie technologia. Przykłady również można znaleźć w naszym kraju, od wpisywania haseł przed obiektywem publicznej kamery do umieszczania poufnych informacji (poczty) na publicznych serwerach przez osoby pełniące ważne funkcje w państwie.

Czy zatem biorąc pod uwagę powyższe założenia można przyjąć, że „zwykły zjadacz chleba”, który w Internecie przeczyta od czasu do czasu jakiś artykuł, przegląda media społecznościowe, robi drobne zakupy, nie trzyma nic ważnego w komputerze i ma mało pieniędzy na koncie jest bezpieczny? Teoretycznie tak ponieważ żaden hacker, oszust czy obce służby bezpieczeństwa raczej go nie zaatakują. Jednak rzeczywistość jest bardziej skomplikowana, ponieważ obecnie w internacie trwa wojna informacyjna, a taka osoba jest najbardziej popularnym jej celem. Celem jest nie komputer, ale umysł tej osoby. Umysł ten jest codziennie bombardowany ogromną ilością informacji i żadna instytucja nie chroni go przed informacjami fałszywymi tzw. „fake newsami”.Fałszywa informacja potrafi nawet zabić, co jakiś czas jakiś czas media donoszą o osobach, które zamiast iść do lekarza stosowały kuracje wyczytane w Internecie co kosztowało ich pogorszenie zdrowia lub życie. Fałszywymi informacjami atakują nas „trolle internetowe” czyli osoby rozpowszechniające nieprawdziwe informacje w celach zarobkowych na zlecenie firm lub instytucji. Często mocodawcami trolli internetowych są partie polityczne chcące zdyskredytować przeciwników i zbić kapitał polityczny. Zdarzały się przypadki wpływu obcych służb na opinie publiczną przed wyborami w danym kraju poprzez masowe rozpowszechnianie fałszywych i niekorzystnych informacji w Internecie na temat niechcianego polityka.

Komputer ENIAC zainstalowany w Ballistic Research Laboratory (foto: U. S. Army Photo)

Od momentu powstania pierwszego komputera minęło już ponad 75 lat. Komputery zmieniły całkowicie świat. Przyspieszyły postęp technologiczny w każdej dziedzinie. Ułatwiły ludziom życie i przyczyniły się do jego przedłużenia dzięki zastosowaniu komputerów w medycynie, diagnostyce medycznej, edukacji, itp. Można się nawet pokusić o stwierdzenie, że uratowały ludzkość, ponieważ bez nich nie możliwe było by opracowanie skutecznych szczepionek oraz leków na zakaźne i śmiertelne choroby. To głównie dzięki superszybkim komputerom w bardzo krótkim czasie udało się nam jako ludzkości opracować szczepionkę na aktualnie zagrażającego wirusa wywołującego chorobę COVID-19.

Szybkość przetwarzania informacji przez komputery stale rośnie, ale przez te wszystkie lata nie zmienił się sposób ich przetwarzania. Nadal robią to na podstawie ich uproszczenia do postaci prawdy i fałszu (system binarny). Dzięki temu są w stanie w pewnym sensie „zrozumieć” tę informację. Im bardziej złożona informacja tym trudniej ją zrozumieć. Analogicznie w świecie ludzkim występuje dokładnie ta sama zasada. Nasze mózgi są jak komputery, nieustannie przetwarzają informacje. Przetworzenie bardziej złożonej informacji wymaga większego wysiłku, wiedzy oraz inteligencji. Jednak nie każdy ma „super komputer” w głowie i jest w stanie zrozumieć wszystkie informacje, które do niego docierają. W związku z tym próbuje je upraszczać lub oczekuje, że ktoś zrobi to za niego. Zasada ta daje możliwość manipulacji ludzkimi umysłami poprzez środki masowego przekazu.

Kiedyś monopol na masowe przekazywanie oraz interpretację informacji miało wąskie grono ludzi tworzących telewizję, radio, prasę oraz piszących książki. Jakość i rzetelność informacji przekazywanych w ten sposób można było łatwo monitorować oraz kontrolować przez specjalnie powołane do tego instytucje. Oczywiście sprawą dyskusyjną jest granica pomiędzy kontrolą rzetelności informacji, a ich cenzurą. Na przestrzeni lat różnie z tym bywało, ale dzięki instytucjom monitorującym media udawało się filtrować większość informacji nieprawdziwych, szkodliwych lub oddziałujących w inny negatywny sposób na opinię społeczną.

Wszystko się zmieniło, kiedy powstała i rozwinęła się globalna sieć komputerowa umożliwiająca masowe przekazywanie informacji o nazwie Internet. Dziś za pośrednictwem tej sieci każdy może rozpowszechniać dowolną informację i nie ma nad tym praktycznie żadnej kontroli. Wszelkie próby kontroli lub cenzury Internetu w różnych krajach kończyły się fiaskiem. Zawartość zamykanych fizycznie serwerów zaraz pojawiała się na innych serwerach w kraju lub za granicą, gdzie już nie sięgała jurysdykcja kontrolującego kraju, a wszelkie blokady dało się łatwo obejść. Informacja, która raz trafi do Internetu zostaje tam na zawsze i nie ma obecnie skutecznej metody technicznej lub prawnej, aby ją całkowicie oraz globalnie usunąć bez względu na jej prawdziwość. Są co prawda kraje, które fizycznie odcięły się od globalnego Internetu tworząc swoją własną i całkowicie kontrolowaną sieć komputerową na przestrzeni kraju oraz własne kopie najpopularniejszych serwisów internetowych, ale takiej sieci już nie można nazwać Internetem. Niebawem zasięg taniego globalnego Internetu satelitarnego pokryje większość świata i kraje te stracą techniczną możliwość blokowania dostępu do Internetu.

fot. AdobeStock

Informacja w Internecie stała się bronią o międzynarodowym zasięgu i tylko od końcowego odbiorcy zależy, czy ulegnie tej broni. Wojnę o nasze umysły w Internie można porównać do zimnej wojny, ponieważ nie widać jej gołym okiem, przez co jest jeszcze bardziej groźna. Podatności na przyswajanie fałszywych informacji sprzyja sposób funkcjonowania współczesnego społeczeństwa informacyjnego. Przeglądając media społecznościowe często nie analizujemy tego co widzimy na obrazku lub czytamy tylko podświadomie przyswajamy przekaz, który jest intencją autora. Dodatkowo chętnie przesyłamy dalej i udostępniamy zabawne lub kontrowersyjne informacje nie weryfikując ich prawdziwości.

Jak się bronić? Najważniejszą zasadą jest zasada ograniczonego zaufania, która z powodzeniem stosowana jest w ruchu drogowym. Informacje, które nas nie interesują najlepiej ignorować, a w tych co nas zaciekawią należy zweryfikować źródło. Źródło powinno być godne zaufania, czyli np. agencja prasowa, znany i popularny portal informacyjny, instytucje publiczne, itd. Nawet informacje przekazane nam przez najbliższych znajomych i rodzinę za pośrednictwem Internetu mogą być fałszywe, gdyż dostęp do ich kont mogły uzyskać osoby trzecie lub przekazały one taką informację nieświadomie.

Internet to wolność, wolność słowa, wolność wypowiedzi, wolność poglądów. Jednak każda wolność to też odpowiedzialność. Pamiętajmy o tym, kiedy sami umieszczamy jakieś informacje w Internecie, aby nie stać się źródłem fałszu lub nie naruszyć praw innych osób. Ponieważ wbrew pozorom nie jesteśmy anonimowi w Internecie i bardzo łatwo na podstawie zostawionych śladów ustalić naszą faktyczną tożsamość.

DENYMIKE

DENYMIKE od ponad 20 lat związany z bezpieczeństwem sieci i systemów komputerowych. Zaczynał jako młodociany hacker z powodzeniem uzyskując dostępy do mniej lub bardziej ważnych zamkniętych systemów informatycznych. Swoją pierwszą pracę dostał włamując się na serwer przyszłego pracodawcy oraz wykazując jego podatności. Posługuje się biegle kilkoma najpopularniejszymi językami programowania. Jego działania w sieci nigdy nie przyniosły szkód, ale nie ze wszystkich jest dumny. Obecnie przeszedł na jasną stronę mocy i prowadzi legalne e-biznesy w Internecie oraz doradza firmom pod kątem bezpieczeństwa informatycznego.
Z pewnych względów woli pozostać anonimowy.

Nie ma jeszcze komentarzy

Zostaw odpowiedź

Twój adres email nie zostanie opublikowany.