Prawdopodobieństwo działań wojennych i rosyjskiej agresji na Morzu Bałtyckim jest dziś małe, ale szwedzkie Ministerstwo Obrony Narodowej jest poważnie zaniepokojone agresywnym zachowaniem ze strony Floty Bałtyckiej, która od pewnego czasu zintensyfikowała program różnego rodzaju ćwiczeń m.in. z udziałem okrętów desantowych, które coraz częściej pojawiają się w pobliżu Gotlandii.
Prowokacyjnym działaniom wojskowych towarzyszą również groźby ze strony Kremla, czego przykładem jest wystąpienie ambasadora Rosji w Sztokholmie Wiktora Tatarincewa, który ostrzegł Szwedów przed zbliżeniem z NATO, grożąc neutralnej Szwecji poważnymi retorsjami w postaci przegrupowania wielu oddziałów wojskowych oraz systemów rakietowych.
Aktywność rosyjskich wojsk na Bałtyku, w tym testy rakietowe oraz coraz częstsze naruszanie wód terytorialnych przez okręty podwodne, jest ważnym testem dla gotowości bojowej szwedzkich sił zbrojnych. Nieprzewidywalny Kreml i dzisiejsza sytuacja polityczna na Białorusi wpływa bezpośrednio na szwedzkie plany ponownego umocnienia Gotlandii, która była i jest nadal uważana przez strategów za pierwszą linię obrony tego państwa.
Od 2015 r. rząd w Sztokholmie konsekwentnie zwiększa w budżecie wydatki na obronność, które mają sfinansować zakup nowoczesnych rakiet przeciwokrętowych dalekiego zasięgu, czołgów, okrętów desantowych, zestawów przeciwlotniczych oraz większej liczby śmigłowców NH-90 przeznaczonych do zwalczania okrętów podwodnych. Potencjalne zajęcie przez Rosję Gotlandii i rozlokowanie tam systemów przeciwlotniczych i przeciwokrętowych, uniemożliwiłoby siłom NATO wprowadzenia ich flot wojennych, a przez to udzielenia szybkiej i skutecznej pomocy Litwie, Łotwie i Estonii w przypadku ewentualnej agresji i ataku.
Warto przypomnieć, że w 1990 r. na obronność Szwedzi wydawali 2,5 proc. PKB, niestety po dwudziestu latach wydatki te zmalały do 1 proc. PKB w 2010 r. Wiele baz zamknięto, sprzęt zezłomowano, rezerwy materiałowe wyprzedano a nowoczesne stocznie budujące okręty wojenne zdecydowano się sprzedać niemieckiemu koncernowi Thyssen Krupp. Całkowicie zlikwidowano system obrony terytorialnej, który w poł. lat 90. liczył około 100 tys. żołnierzy w służbie czynnej – w tym 350 tys. dobrze wyszkolonych rezerwistów. Siły powietrzne posiadały w tym czasie 300 samolotów bojowych, siły morskie 40 okrętów wojennych i 12 okrętów podwodnych. Na przestrzeni zaledwie dwóch dekad Sztokholm zlikwidował ponad 50 proc. bojowych jednostek operacyjnych, ponad 60 proc. lotnictwa i około 30 proc. marynarki wojennej. Kropką nad „i” w tym procesie było również zniesienie obowiązku powszechnej służby wojskowej i zastąpienie go w 2010 r, systemem kontraktowym w szwedzkich siłach zbrojnych.
Dziś de facto najsilniejszym punktem obrony kraju pozostają pozostają Szwedzkie Siły Powietrzne (SwAF), które dysponują ponad 90 Gripenami.
Drugim kluczowym z punktu widzenia obronności komponentem szwedzkich sił zbrojnych jest jej marynarka wojenna, która zgodnie z jej planami modernizacji
i rozbudowy ma się docelowo wzbogacić o pięć korwet klasy Visby (łącznie będzie ich 10) oraz dwa okręty podwodne klasy A26 (dziś są 4; 2 klasy Gotland i 2 klasy Södermanland, te dwa ostatnie są oferowane polskiej Marynarce Wojennej ), a zakup śmigłowców umożliwi przeciwpodwodniakom tropienie na Bałtyku rosyjskich okrętów podwodnych. Dla odmiany w Goeteborgu, mają zostać utworzone trzy bataliony desantowe. W 2019 r. dowództwo floty powróciło też po ponad 15 letniej przerwie do swojej pierwotnej siedziby wykutej w skałach, która zlokalizowana jest na Wyspie Muskoe nieopodal Sztokholmu.
W tej sytuacji Szwecja zostałaby wtedy zdominowana przez rosyjskie rakiety oraz taktyczną broń jądrową w wyniku czego szwedzkie okręty musiałyby pozostać
w portach, a samoloty i śmigłowce na lotniskach.
Planowe i konsekwentnie realizowane przez Rosjan działania na Bałtyku nie tylko
w poważnym stopniu osłabiają bezpieczeństwo innych państw UE poprzez nieustanną militaryzację obwodu kaliningradzkiego, prowokacyjne patrole lotnicze, manewry Floty Bałtyckiej, ale również budowę kolejnych nitek gazociągu Nord Stream, którego infrastruktura w niedalekiej z powodzeniem może być wykorzystywana przez Kreml do rosyjskich działań dywersyjnych w obrębie całego Morza Bałtyckiego.
Geografia Morza Bałtyckiego do złudzenia przypomina Morze Czarne. Bałtyk to zamknięty akwen, nad którym znajduje się wiele strategicznych z punktu widzenia Rosji „okien na świat”. Kluczowa jest więc zatem geografia morza – kontrola nad strategicznymi punktami na Bałtyku, których rolę zaznaczyły wielokrotnie już w przeszłości wcześniejsze konflikty zbrojne Rosji z innymi krajami w tym regionie takie jak np. działania morskie w czasie wojny krymskiej 1853-1856 lub operacja aliantów przeciwko bolszewikom w latach 1918-1920.
Sytuacja geopolityczna w basenie Morza Bałtyckiego zaowocowała reaktywacją jednostki P18 (pułk), który funkcjonował od lat 60. XX w. do roku 2005. Do końca 2020 r. pułk ma osiągnąć gotowość bojową na poziomie 350-400 żołnierzy.
Dodatkowo też w ramach procesu zwiększania potencjału obronnego wyspy Sztokholm postanowił przywrócić do służby wraz z dyslokacją na jej obszarze system przeciwlotniczy RBS-23 BAMSE, który na swoim uzbrojeniu posiada pociski rakietowe o zasięgu do 20 km i prędkości przekraczającej 3 Macha, w którym rolę sensora pełni radar PS-90 Saab Giraffe. Gotlandię chroni również przeciwokrętowy system rakietowy RBS-15 Mk 2, z pociskami klasy ziemia-woda.
Ciekawa analiza z puentą w postaci rurociągu Nordstream. Czyżby Niemcy rękami Rosjan wprowadzają nowy ład w Europie? Polska rozbrojona, Szwedzi też, ululani przez socjaldemokratów z pakietami akcji spółek gazowych. Nowa rewolucja komunistyczna? Pokojowa, bez jednego wystrzału, no nie licząc tych z butelek od szampana.