Misja destabilizacja i dezinformacja






29 lipca br. Prezydent Białorusi zwołał pilne spotkanie z członkami Rady Bezpieczeństwa. Chodzi o zatrzymanie 33 „rosyjskich najemników z Grupy Wagnera”, którzy na terenie Białorusi udawali rosyjskich turystów (CZWK Wagner). 

Znakiem rozpoznawczym rosyjskiej jednostki wywiadu wojskowego GRU 29155 są nie tylko zamachy bombowe, ale również działania hybrydowe o charakterze destabilizacyjnym jak również hakowanie systemów informatycznych.
Jej historia sięga czasów ZSRR, w których to była odpowiedzialna m.in. za deszyfrowanie i kryptoanalizę przechwyconych informacji dla 6. Dyrekcji GRU i została oficjalnie nazwana 85. Głównym Centrum Służby Specjalnej GRU. 

Z duchem czasu

Należy pamiętać, że pierwsze radzieckie dezinformbiuro powstało już w 1923 roku w ramach struktury OGPU/NKWD. Odrębną komórką do działań dezinformacyjnych był wydział „D” (ros. dieza – dezinformacja) powołany w 1959 roku w ramach I Zarządu Głównego KGB (wywiad), przekształcony następnie w Służbę „A” (ros. aktiwka – działania aktywne).

Jednostka GRU 29155
Fot. mil.by

Po rozwiązaniu KGB komórka ta została przekształcona w Służbę „MS” (ros. mieroprijatija sodiejstwija – środki, przedsięwzięcia wsparcia). Analogiczne struktury istniały również w wywiadzie wojskowym GRU, gdzie do 1991 roku działał VII Zarząd odpowiedzialny za propagandę specjalną wykorzystując metody i techniki dezinformacyjne.
Są to działania o charakterze dywersyjnym, prowokacyjnym, organizowaniu przemyślanych akcji protestacyjnych lub akcji paramilitarnych. Nowością jest wykorzystywanie mediów społecznościowych, które poszerzyły możliwości w zakresie dezinformacji i destabilizacji.
Internet zniósł bowiem wszystkie wcześniej istniejące bariery komunikacyjne
i zapewnił nieograniczony dostęp do informacji w czasie rzeczywistym, umożliwiając służbom specjalnym dogłębne penetrowanie obiektu działań.
Właśnie rozwój mediów społecznościowych stworzył nieograniczone możliwości rozpowszechniania i upowszechniania fałszywie spreparowanych treści, zapewniając przy tym manipulatorom anonimowość nadawcy i szeroki dostęp do odbiorców z pominięciem pośredników.
W 2006 roku prezydent FR Władimir Putin podpisał ustawę upoważniającą służby specjalne do dokonywania zamachów na przeciwników politycznych poza granicami kraju. W tym samym roku  użyto radioaktywnego polonu od którego zginął w Londynie były funkcjonariusz KGB i FSB Aleksandr Litwinienko.
Z kolei w 2015 roku próbowano zabić bułgarskiego handlarza bronią Emiliana Gebrewa, któremu w garażu posmarowano klamkę samochodu trującą substancją. W ciężkim stanie trafił do szpitala, gdzie lekarzom udało się go uratować. Jego wyeliminowanie nastąpiło w maju 2015 roku w rezydencji położonej nad Morzem Czarnym.
Pobrane próbki substancji, którą został otruty E. Gebrew po przebadaniu wykazały ślady dwóch związków organicznych z grupy estrów fosforanowych. Jednym z nich był bardzo toksyczny pestycyd amiton, którego działanie do złudzenia przypomina środek paralityczno-drgawkowy nowiczok. Drugą z substancją był niezidentyfikowany dotąd inny środek trujący.
Historia ta najpewniej nigdy nie ujrzała by światła dziennego, gdyby nie próba zabójstwa byłego rosyjskiego szpiega Siergieja Skripala, po którym Wielka Brytania wszczęła na ogromną skalę śledztwo. Brytyjscy śledczy ustalili, że za atakiem na Skripala stoi oficer GRU posługujący się paszportem na nazwisko Siergiej Fiedotow, który przebywał również na terytorium Bułgarii, w czasie gdy odnotowano tam próbę zamachu na Gebrewa.
Przedstawiciele jednostki 29155 „gościli” również w naszym kraju. Jednym
z nich był Eduard Szyszmakow, jako zastępca attaché wojskowego, który za swoją działalność szpiegowską został wydalony w 2014 roku.
W 2016 roku Szyszmakow szykował zamach na premiera Czarnogóry Milo Djukanovicia, w wyniku czego został za ten czyn zaocznie skazany przez karę 15 lat więzienia. 

Jednostka GRU 29155
Fot. mil.by

W kręgu zainteresowań jednostki 29155 znalazła się również w latach 2016-2017 hiszpańska Katalonia.
Eksperci ds. walki z terroryzmem z hiszpańskiej Policia Nacional śledzą związki pomiędzy agentami rosyjskiego GRU a założoną w 2019 roku wewnątrz separatystycznych Rad Obrony Republiki (CDR) jednostką o nazwie Zespół Działań Taktycznych (ERT). Potwierdza to, że GRU było i jest nadal zaangażowane w umacnianie i koordynowanie separatyzmu katalońskiego. Tuż przed katalońskim referendum dotyczącym uzyskania niepodległości w 2017 roku, na wielu portalach społecznościowych zaczęły pojawiać się fałszywe (fejkowe) konta, które w skrajnie niekorzystnym świetle stawiały cały hiszpański rząd oraz władze UE. Według analiz hiszpańskich służb specjalnych około połowa tych kont powstała właśnie w Rosji, a pozostała część w hiszpańskojęzycznej Wenezueli. Niezwykłego wsparcia i zaangażowania w katalońskie sprawy udzielił również serwis AntiWar, który zasłynął uprzednio z popierania Donalda Trumpa.  

Destabilizacja i dezinformacja jest na dzień dzisiejszy niezwykle atrakcyjnym
i skutecznym narzędziem. Gwarantuje nie tylko transgraniczny zasięg, ma stosunkowo niewielkie koszty, jest praktycznie anonimowa i dobrze ukrywa prawdziwą tożsamość dezinformatora.  Działania takie nie byłyby możliwe, gdyby nie Internet, a dokładniej mówiąc wszelkiego rodzaju media społecznościowe, które gwarantują niebywałą wręcz łatwość założenia fałszywego konta na Facebooku lub Twitterze. Ponadto nieskrępowana swoboda w postaci przekazywania fikcyjnych, nierealnych wiadomości, w połączeniu ze specjalistycznymi algorytmami odpowiadającymi za organizację odpowiednich zasięgów, dają efekt tak wielkiej skuteczności ww. działań.  

Refleksje

Rosja skutecznie wykorzystuje wszystkie zdobycze systemów demokratycznych, które traktuje jako słabość krajów zachodnich Strategiczną narrację takiego modelu państwa zapewnia spójna i jednolita w przekazie społecznym podstawa ideowa, która opiera się na neoimperialnej doktrynie wykorzystującej rosyjską wizję świata.
Dezinformując i manipulując rzeczywistością prowadzone są długofalowe działania destabilizacyjne, podsycane konflikty między poszczególnymi państwami NATO i UE, osłabiając integrację UE i współpracę transatlantycką.
Siła tych działań jest ogromna czego dowodem jest fakt, że fałszywe-zniekształcone celowo informacje dotyczące kompromitujących faktów z życia prywatnego prominentnych polityków z partii demokratycznej dotarły do 40 proc. amerykańskiego społeczeństwa (126 mln obywateli).
Wojna w Internecie jest na chwilę obecną jednym z najważniejszych dla Rosji frontów szeroko rozumianej wojny informacyjnej, a wojna informacyjna jednym z najlepszych narzędzi służących do prowadzenia agresywnej polityki Kremla.
Prowadzenie ww. działań jest dziś priorytetem dla rosyjskich władz, jeśli chodzi o skuteczne oddziaływanie-wpływanie na opinię międzynarodową.

Jednostka GRU 29155
Fot. mil.by

Należy również pamiętać o tym, że przy pełnej kontroli mediów tradycyjnych w Rosji dezinformację i manipulację prowadzić za ich pośrednictwem nie jest trudno. Co innego Internet i media społecznościowe, gdzie internauci sami mogą tworzyć informacje. Jeśli do tego dodać możliwość informowania w czasie rzeczywistym i ich zaawansowaną sieciowość, która umożliwia błyskawiczne rozpowszechnianie informacji, to okazuje się, że dla kremlowskiego aparatu propagandowego to zdecydowanie największy problem.

Sieć w służbie propagandy

Nie da się wyeliminować alternatywnych źródeł informacji jak ma to miejsce
w przypadku telewizji, radia czy prasy, ponieważ Internet to medium globalne
i choć władze Rosji wzorują się na chińskich rozwiązaniach, to nadal w arkanach tego typu cenzury mają wciąż duże luki.
Z drugiej jednak strony specyfika mediów społecznościowych sprawia, że coraz trudniej jest zweryfikować szkodliwą rosyjską propagandę. Często brakuje wiarygodnych a co za tym idzie jakichkolwiek źródeł danej informacji. W związku z tym mamy wyłącznie bliżej niesprecyzowane „doniesienia”, „świadków” czy grupy „mieszkańców”, Przekazy te charakteryzuje również brutalny-agresywny język, którego nie spotyka się w mediach tradycyjnych.
Tego typu informacje pisane są językiem emocji, nienawiści i kłamstwa. Treści zawierają wulgaryzmy oraz niecenzuralne epitety. Uderzająca jest ich niebywała stronniczość i tendencyjność w zakresie obiektywnej interpretacji wydarzeń. Widoczny jest w nich swoisty kult Władimira Putina przedstawiający go nie tylko w bardzo pozytywnym świetle skutecznego przywódcy, ale również jedynego i prawdziwego obrońcy Rosji i jej interesów.
Obraz świata jest uproszczany-spłaszczony, przedstawiany wyłącznie w czarno-białych barwach, które rysują na  czarno diaboliczny Zachód i na biało „wspaniałą” Rosję. Wizerunek przeciwnika jest kreślony w sposób bardzo wyrazisty, nierozmyty oraz celowo pozbawiony empatii. Jego planowa i starannie zaplanowana dyskredytacja odbywa się nie tylko na niwie ideowej, ale też i tej estetycznej. Jednym z elementów bogatego „arsenału” tego typu działań jest „odczłowieczanie” przeciwnika.

Warianty manipulacji czyli fikcja zamiast prawdy

Serwowanie opinii publicznej nieprawdziwych-fikcyjnych informacji-wiadomości, które nie są w żaden sposób weryfikowane i prostowane, to jedno
z najczęściej stosowanych narzędzi propagandowych. Za ich rozpowszechnianie bardzo często odpowiadają skrajnie radykalne portale, blogerzy oraz „celebryci”, którzy bezrefleksyjnie korzystają z mediów społecznościowych, a których potem cytują już poważne media informacyjne.
Manipulowanie mediami społecznościowymi przez wyszkolonych specjalistów – troli internetowych stanowi obecnie nową granicę dla przeciwników, którzy chcą wpływać m.in. na wybory parlamentarne lub prezydenckie, spolaryzować opinię publiczną i w kontrolowany sposób śledzić-wpływać na różnego rodzaju dyskusje polityczne.
Z raportu NATO StratCom COE wynika jasno, że właściciele mediów społecznościowych wciąż nie radzą sobie z nieprawdziwymi newsami. Eksperci NATO przebadali wnikliwie Facebooka, Twittera, You Tub’a i Instagrama stosując prosty eksperyment polegający na tym, że StratCom COE stworzył 105 postów na ww. platformach, sięgając po pomoc kilku rynkowych firm świadczących usługi szeroko pojętej manipulacji w mediach społecznościowych.

Jednostka GRU 29155
Fot. mil.by

Efekt tego eksperymentu był porażający, bowiem za sumę 300 euro udało się otrzymać na fikcyjne posty aż 3530 komentarzy, 25 750 polubień, 20 tys. wyświetleń, a 5 100 osób polubiło te fikcyjne konta. StratCom COE zgłosił jednocześnie zarazem administracjom portali te nieprawdziwe konta, ale po trzech tygodniach od faktu ich zgłoszenia były one nadal aktywne. Eksperci przy okazji testowania zdolności Facebooka, Instagrama, Twittera i YouTube’a stwierdzili bardzo niepokojący fakt, że na omawianych platformach funkcjonują niezliczone fikcyjne konta, które z powodzeniem rozpowszechniają propagandę o charakterze politycznym.
Rosyjskie manipulacje bardzo skutecznie zakłamują otaczającą nas rzeczywistość również w Polsce poprzez różnego rodzaju popularne wśród użytkowników polskojęzyczne sieci społecznościowe. Niektóre z tego typu mediów ogarnęła wręcz prawdziwa histeria swoistej „poprawności” politycznej względem uciemiężonej Rosji.
Dzięki takim prostym zabiegom możemy za ich pośrednictwem dowiedzieć się, że trwa zaplanowana, nieustanna agresja NATO przeciwko Rosji.
Taką retorykę możemy również usłyszeć na co dzień z ust wielu polityków, politologów, ekspertów ds. stosunków międzynarodowych oraz dziennikarzy, których jednoczony jeden wspólny nadrzędny cel, a którym jest pełna i skuteczna rehabilitacją agresywnej polityki Władimira Putina.
Aparat rosyjskiej propagandy do perfekcji opanował sztukę odwracania „kota ogonem”, która polega na wykorzystaniu nawet najbardziej prymitywnego
w swoim przekazie kłamstwa. Argumentują to tym, że jest to prawdziwa wolność słowa połączona ze swobodą sumienia. Ta specyficzna rosyjska wolność słowa w państwach o ugruntowanym mechaniźmie demokracji nazywana jest jednak wolnością kłamstwa permanentnego i oszustwa. W zachodniej demokracji oszczerstwo, manipulacja, fortel i podstęp nigdy nie były, nie są i nie będą uważane za fundamenty wolności słowa.

Epidemia dezinformacji

Od początku 2020 roku sieć wrze na temat informacji dotyczących koronawirusa, który budzi zainteresowanie niespotykanej dotąd w polskojęzycznych mediach społecznościowych ilości osób. Dziennie powstaje około 450-500  tys. wzmianek na ten temat, których dobowe zasięgi osiągają nawet poziom  ponad 150 mln. 

W takich warunkach dochodzi do wytworzenia się typowej dezinformacji mającej charakter wiralu, w którym duża ilość osób poszukuje wytłumaczenia i wyjaśnienia zaistniałej sytuacji, natrafiając niestety nie na obiektywne fakty a nieprawdziwe i typowo spiskowe teorie, które doskonale służą do wzbudzania
w społeczeństwie szerokiego niepokoju i chaosu medialnego.
Niepokojący jest niestety fakt, że wiele z osób uznaje tego typu informacje za wiarygodne, ponieważ idealnie wpisują się one do odczuwanych przez ludzi skrajnych emocji, stanów lękowych, poczucia niepewności oraz braku bezpieczeństwa ze strony wielu instytucji państwowych odpowiadających za walkę z koronawirusem.
Prowadzi to do tego, że do niedawna jeszcze niszowe narracje-scenariusze kreujące tego typu informacje uznane byłyby za niedorzeczne fikcyjne wymysły,
a dziś stają się nową „prawdą”, która jest szeroko i bezrefleksyjnie udostępniana we wszelkiego rodzaju mediach społecznościowych bez uprzedniego sprawdzenia ich wiarygodności. Mechanizm wiralu dociera szybko do setek tysięcy osób siejąc i budząc w nich zamierzony strach i lęk przed tym co przyniesie nadchodząca przyszłość.
W styczniu br. po wybuchu epidemii w chińskim mieście Wuhan, unijny zespół EU StratCom Task Force ds. rosyjskiej dezinformacji zwrócił uwagę na fakt, że rosyjska propaganda wykorzysta kwestię koronawirusa do prowadzonej przez swoje wyspecjalizowane służby wojny informacyjnej z Zachodem.
Putinowska propaganda skrzętnie wykorzystuje światową epidemię koronawirusa przedstawiając go w kontekście amerykańskiej broni biologicznej opracowanej super tajnym wojskowym laboratorium, która teraz została użyta z pełną świadomością przeciwko Rosji. To typowa narracja przeniesiona żywcem z radzieckiej propagandy lat 80. XX wieku.

Fot. mil.by

Niechlubne statystyki

Ocenia się, że na dzień dzisiejszy w 70 krajach na świecie działa masowa dezinformacja, a liczba państw narażonych na nieprawdziwe informacje zwiększyła się ponad dwukrotnie.
Z internetowych technik planowej manipulacji korzystają zarówno rządy autorytarne, jaki i te demokratyczne. Dezinformację w sieci finansują również reklamodawcy.
Z najnowszego raportu Oxford Internet Institute możemy się dowiedzieć, że propaganda połączona z socjotechniczną manipulacją rozprzestrzeniła się na masową skalę w mediach społecznościowych – w 2019 roku dominowała ona
w ponad dwukrotnie większej liczbie krajów (70) niż w roku 2017 (28). Tym samym nastąpił jej wzrost o 150 proc. Naukowców przestrzegają użytkowników mediów społecznościowych przed cynicznym wykorzystywane przez nie algorytmów, automatyzację oraz wykorzystanie dużych zbiorów danych, które na niespotykaną dotąd skalę manipulują opinią publiczną co ma bardzo negatywny wpływ prawidłowe na funkcjonowanie społeczeństw demokratycznych. Z oceny zagrożeń wynika, że rozpowszechnianie nieprawdziwych informacji przeplatających się z ich toksyczną narracją stało się w wielu wypadkach dysfunkcyjnym sposobem działania rzekomo normalnych uczestników debaty publicznej, dzięki globalnemu zasięgowi tego typu mediów.
Z raportu Oxford Internet Institute wynika, że w 56 państwach dochodzi do manipulowania informacjami na Facebooku. Manipulatorzy korzystają przede wszystkim z Facebooka i Twittera – wśród nich wymienia się: Chiny, Indie, Iran, Pakistan, Rosję, Arabię Saudyjską i Wenezuelę. W każdym z tych państw istnieje bowiem przynajmniej jedna instytucja rządowa, która celowo wykorzystująca media społecznościowe do kształtowania określonych postaw społecznych. Sytuacja taka dotyczy aż 45 państw, w których panuje demokracja.
Po raz pierwszy techniki manipulacji na wielką skalę zostały odnotowane podczas wyborów prezydenckich w USA i referendum ws. brexitu w 2016 roku.
Najwięcej udokumentowanej dezinformacji odnotowuje się w Chinach, gdzie wykorzystuje się do tego celu państwowe platformy: Weibo, WeChat i QQ Facebooka, Twittera i YouTube’a.

Fot. mil.by

Opisywane techniki wdrażane są przez rządy i partie polityczne w celu rozpowszechniania propagandy politycznej. Obejmują one m.in. wykorzystanie botów do wzmacniania mowy nienawiści, niechęci, nietolerancji lub innych celowo zmanipulowanych form treści.
Zastosowanie obliczeniowych technik propagandowych w połączeniu z inwigilacją technologiczną zapewnia autorytarnym reżimom skuteczne środki do rozszerzenia ich kontroli nad życiem obywateli.
Z kolei badania Global Disinformation Index – organizacji non-profit, która zajmuje się m.in. monitorowaniem fikcyjnych informacji i newsów wynika, że duże firmy technologiczne i znane marki pośrednio wspierają przemysł, który zajmuje się produkcją tego typu treści.
Każdego roku na stronach zawierających dezinformacje pojawiają się reklamy, których łączna wartości wynosi około dwóch miliardów dolarów.
Jedynym – optymalnym sposobem skutecznego przeciwstawiania się tego
typu wojnie jest zachowanie spokoju, gdzie podstawą bezpieczeństwa informacyjnego winno być bezwzględne sprawdzanie wiarygodności źródeł informacji począwszy od zwykłych użytkowników sieci s skończywszy na dziennikarzach
i różnego rodzaju autorytetach ze świata nauki, którzy za pośrednictwem mediów chętnie komentują tego typu informacje.

Zamieszczone w artykule zdjęcia pochodzą z internetowego serwisu Ministerstwa Obrony Republiki Białorusi i zostały wykorzystane jedynie w celach ilustracyjnych.

Przemek Miller

Analityk wojskowy. Przewiduje, analizuje, obserwuje i celnie ubiega otaczającą nas rzeczywistość natłoku zdarzeń i chaosu medialnego. Bezkompromisowy tropiciel niewygodnych faktów, szczery do „bólu” w analizach i ocenach. Ma szeroką wiedzę z zakresu łączności satelitarnej, systemu GPS NAVSTAR, GLONASS, COSPAS-SARSAT, GMDSS oraz morskich systemów bezpieczeństwa SOLAS. Fotografuje na kliszy. Miłośnik wiślanego Urzecza i zapalony spinningista.

Nie ma jeszcze komentarzy

Zostaw odpowiedź

Twój adres email nie zostanie opublikowany.