Tajemnica torpedowni Hexengrund






Tor dla torped, który został precyzyjnie wydrążony w dnie Zatoki Gdańskiej, miał długość dwunastu kilometrów. Wystrzelone torpedy chwytane były przez specjalne siatki, umieszczone na jego końcu. Cały proces prób fotografowano i filmowano. Materiały te były potem szczegółowo analizowane. Te prototypy, których badania przeszły pomyślnie, były następnie masowo produkowane w fabrykach zbrojeniowych III Rzeszy.

Decyzja Niemieckiego dowództwa o przeniesieniu bazy badawczej wraz z doświadczalnym poligonem torped lotniczych z Travemünde do Gdyni została podjęta na początku 1940 r.

Planowano zbudowanie tutaj zespołu czterech torpedowni, z których dwie największe miały zostać zlokalizowane na północ od Gdyni, niedaleko wioski rybackiej Hexengrund – Babie Doły.





Historia

W okresie II wojny światowej prowadzono w Niemczech intensywną produkcję torped, które były przeznaczone głównie na uzbrojenie okrętów podwodnych.

W tym czasie główną bazą prób torped był zakład Torpedo Versuchs Anstalt (TVA) w Eckernforde, niedaleko Kilonii, który funkcjonował tam do czasu rozpoczęcia nalotów przez lotnictwo brytyjskie. Po ich rozpoczęciu postanowiono przenieść produkcję okrętów podwodnych oraz torped do miejscowości położonych poza zasięgiem samolotów brytyjskich. Rejon Zatoki Gdańskiej stał się wymarzonym miejscem do budowy wszelkiego typu zakładów doświadczalnych. Panowały tu dogodne warunki do przeprowadzania doświadczeń nad nowymi typami torped. Spokojne wody Zatoki Gdańskiej oraz brak możliwości przeprowadzenia przez aliantów nalotu spowodowały, że na budowę nowej bazy doświadczalnej został wybrany rejon odległy od działań wojennych – okolice Babich Dołów koło Gdyni.

Na Torpedowy Zakład Doświadczalny wybrane zostało miejsce w wąwozie, gdzie znajdowały się dwa murowane budynki szpitalne i stacja kwarantanny.

W 1940 r. przystąpiono tu do budowy bazy badawczej i poligonu torped lotniczych, składającej się z montowni torped, warsztatów, elektrowni, budynków socjalnych oraz baraków dla ekip budowlanych – przy budowie pracowało m.in. około 1500 Ukraińców. Obiekty do strzelań torpedowych wybudowano na Zatoce Puckiej w odległości około pół kilometra od lądu i połączono je drewnianymi pomostami z przystaniami. Budowle te nazywano torpedowniami, a wszystkie obiekty TVA począwszy od portu wojennego na Oksywiu po montownię torped w Babich Dołach połączono linią kolejki wąskotorowej, którą pracownicy nazywali „kaszubskim ekspresem”.

Niemcy w momencie rozpoczęcia wojny nie posiadali własnych torped lotniczych. Zakupili więc początkowo duże partie torped włoskich typu F5W oraz w okresie późniejszym mniejsze ilości lotniczych torped japońskich. Równocześnie rozwinięto intensywne prace konstrukcyjne i próby własnych torped lotniczych typu F5, opierając się głównie na Zakładach Doświadczalnych właśnie w Babich Dołach.

Od budynku torpedowni Babie Doły został wytyczony tor prób poligonu torped lotniczych, a organizacja strzelań była podobna, jak w podobnym ośrodku zlokalizowanym na Oksywiu. Techniczne próby torped lotniczych serii F5 prowadzone były z torpedowni, a inny tor prób wyznaczono dla torped zrzucanych z samolotów na wodach Zatoki Puckiej, w pobliżu Półwyspu Helskiego. Na wysokości Juraty i Jastarni, na wodach zatoki zbudowano trzy punkty obserwacyjne wraz z pomostami dla jednostek pływających, które zabezpieczały próby.

W warsztatach, montowniach i na poligonie zatrudniono około 2500 osób. Ich praca doprowadziła w szybkim tempie do powstania bojowej wersji niemieckiej torpedy lotniczej F5B. Jej doskonaleniem zajmował się inny Zakład Doświadczalny – usytuowany nad jeziorem Miedwie k. Stargardu Szczecińskiego.

Po opracowaniu przez inżynierów nowej torpedy, budowano w fabryce jej próbne egzemplarze. Zasadniczym elementem testów były próbne wystrzelenia. Stamtąd wystrzeliwane były pod wodą w kierunku północno-wschodnim,

w korytarzu wodnym, specjalnie wydrążonym w dnie Zatoki Gdańskiej. Korytarz miał długość dwunastu kilometrów, a na jego końcu zamontowana była specjalna siatka zatrzymująca bieg torpedy. Po każdym wystrzeleniu torpedy wyławiane były przez specjalne okręty ośrodka. Akwen, na którym eksperymentowano został zamknięty dla żeglugi i rybołówstwa.

Nie tylko torpedy

W ośrodku konstruowano także zapalniki do torped, torpedy akustyczne, magnetyczne, kontaktowe i lotnicze. Te ostatnie testowano w podobnym korytarzu pomiarowym, wydrążonym wzdłuż Półwyspu Helskiego. Zbliżający się front spowodował kres rozwoju tych ośrodków na Zatoce Gdańskiej. Nie ukończono budowy mniejszego kompleksu w rejonie Jastarni – do dziś przetrwał porzucony w 1945 r. fragment tamtejszej torpedowni.

Od kwietnia 1945 r. obiekt był wykorzystywany głównie do przerzucania niemieckich wojsk na Półwysep Helski. Wokół pomostu łączącego obiekt

z lądem porozrzucane były olbrzymie ilości ciężkiego sprzętu, którego Niemcy nie zdołali przetransportować na Hel. Przez wiele lat po wojnie morze w okolicy Babich Dołów wyrzucało wiele przeróżnych rzeczy pozostawionych przez Niemców. W tym rejonie zostało również zatopionych wiele niemieckich barek wyładowanych amunicją i innym sprzętem bojowym.

Zatoka wilczych U-bootów

Pod koniec drugiej wojny światowej największą bazą Kriegsmarine stała się Gdynia. Także inne porty położone nad Zatoką Gdańską były ważnym elementem hitlerowskiej machiny wojennej. Gdynia była nie tylko ważnym ośrodkiem szkoleniowym, bazą wypadową dla okrętów, ale również silnym ośrodkiem stoczniowym. Jedynie w latach 1942-1943 dokonano tam remontu i napraw ponad 300 okrętów podwodnych, 15 niszczycieli, 30 torpedowców,

100 jednostek patrolowych i ścigaczy, 220 jednostek obrony przeciwminowej, 60 promów i 300 mniejszych jednostek pomocniczych. W sumie daje to imponującą liczbę ponad tysiąca okrętów wojennych.

Zatoka miała dla Kriegsmarine znaczenie strategiczne. Od września 1939 r. do wybuchu wojny z ZSRR Morze Bałtyckie było akwenem wolnym od działań bojowych. Nie bez znaczenia był również fakt, że wody Zatoki niemal nie doświadczyły zgubnych – systematycznie przeprowadzanych ciężkich alianckich nalotów bombowych.

Znaczenie strategiczne Zatoki rosło więc zatem dla III Rzeszy w miarę upływu wojny. Zwiększyło się, osiągając efekt kulminacyjny pod sam jej koniec.

W położonych nad Zatoką portach stacjonowały największe niemieckie okręty liniowe takie jak: pancernik Tirpitz czy ciężki krążownik Prinz Eugen. Należy również podkreślić fakt, że to w gdyńskiej stoczni prowadzono prace nad pierwszym i jedynym niemieckim lotniskowcem Graff Zeppelin.

Misja profesora Waltera

Na rzecz U-Bootów pracowały tutaj nie tylko stocznia, ale także tajne ośrodki naukowo – badawcze, które zajmowały się głównie projektowaniem i budową nowych rodzajów torped, a w jednym przypadku nawet nowych typów okrętów podwodnych.

Pierwszy z ośrodków o nazwie Torpedowe Zakłady Doświadczalne był zlokalizowany w Gdyni Oksywiu, a w jego skład wchodziło kilkanaście dużych hal fabrycznych i magazynów. Kilkaset metrów od jego nabrzeża została wzniesiona torpedownia. Stąd wystrzeliwano w morze każdą nowo wyprodukowaną torpedę. Testowane w ten sposób pociski nigdy nie były uzbrojone. Po pokonaniu dystansu kilkunastu kilometrów kończyły one bieg, po czym były wyławiane z morza. Do listopada 1944 r. dokonano w ten sposób ponad 1000 strzałów. TZD prowadziły w ten sposób głównie prace badawcze nad torpedami typu akustycznego, które przeznaczone były nie dla Kriegsmarine, ale dla Luftwaffe. To właśnie na potrzeby tego zakładu wybudowano drugą torpedownię w Babich Dołach ze specjalnymi punktami obserwacyjno – pomiarowymi po drugiej stronie Zatoki Puckiej, na południe od Jastarni i Juraty.

Dziś widok starej poniemieckiej torpedowni w Babich Dołach nie wywołuje już dreszczu emocji na naszych plecach, ponieważ ta kiedyś imponująca swoją wielkością budowla systematycznie chyli się ku upadkowi. Solidny, ale nigdy nie poddawany remontom beton w wielu miejscach nie przetrzymał próby czasu. W szczelinach budowli pojawiła się roślinność, która działa na nią z siłą materiału wybuchowego, odłamując sukcesywnie kolejne kawałki zbrojonego betonu. I tak kolejna „pamiątka” po drugiej wojnie światowej odchodzi w niebyt. Ale może to i lepiej?

 

Torpedownia została wybudowana na kesonach zatopionych w odległości ok. trzystu metrów od brzegu. Po wojnie nieremontowana i niewykorzystywana, popadła w ruinę. Z biegiem czasu zniszczono ostatni odcinek molo przy torpedowni, aby utrudnić dostęp do budynku. Urządzenia z samej torpedowni i całego TWP w większości przejęte zostały przez Armię Czerwoną i wywiezione do ZSRR. Pomost i zabudowania portu były do lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku regularnie wykorzystywane przez wojskowych płetwonurków jako akwen do ćwiczeń. Ostatecznie resztki molo wysadzono w powietrze w połowie lat dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia.

Torpedownię, dzielnie opierającą się upływowi czasu, zmogły niestety srogie zimy z przełomu lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych ubiegłego wieku. – wtedy bowiem zawaliła się frontowa ściana, poważnie nadwyrężając konstrukcję całego budynku.

Prof. Hellmuth Walter pracując nad projektem turbiny gazowej opracował nowy rodzaj napędu, który był uniezależniony od zewnętrznych źródeł tlenu. Turbina Waltera była systemem o zamkniętym obiegu wykorzystującym rozkład silnie stężonego nadtlenku wodoru (H2O2). Rozkład miał miejsce w specjalnej porcelanowej komorze, a jego produkty (przegrzana para i tlen), spalały się w komorze spalania wraz z olejem napędowym napędzając turbinę. Wadami systemu było znaczne ryzyko samozapłonu, duże zużycie nadtlenku wodoru, skomplikowana i kosztowna budowa.

Zaletami były znacznie mniejsze rozmiary i masa niż typowy zespół silników wysokoprężnych i elektrycznych wytwarzających podobną moc. Ponadto do pracy nie zużywał tlenu ze statku oraz eliminował potrzebę spędzania długich godzin na powierzchni przeznaczonych do ładowania akumulatorów i wymianę powietrza.

 

 

 

 

Przemek Miller

Analityk wojskowy. Przewiduje, analizuje, obserwuje i celnie ubiega otaczającą nas rzeczywistość natłoku zdarzeń i chaosu medialnego. Bezkompromisowy tropiciel niewygodnych faktów, szczery do „bólu” w analizach i ocenach. Ma szeroką wiedzę z zakresu łączności satelitarnej, systemu GPS NAVSTAR, GLONASS, COSPAS-SARSAT, GMDSS oraz morskich systemów bezpieczeństwa SOLAS. Fotografuje na kliszy. Miłośnik wiślanego Urzecza i zapalony spinningista.

Nie ma jeszcze komentarzy

Zostaw odpowiedź

Twój adres email nie zostanie opublikowany.