Czas rozwiązać wczorajszą zagadkę, o której pisaliśmy na naszym profilu Facebook.
Pojawiło się zdjęcie i kilka pytań:
- co tutaj się stało?
- jak doszło do takiej sytuacji i kto zawinił?
- jakie jest rozwiązanie tego problemu?
Awarie broni się zdarzają.
Awarie broni się zdarzają. Nie powiem, że są częste, ale się zdarzają i jest to zależne od wielu czynników. W większości przypadków można za to winić amunicję, broń albo na nasze lenistwo i niewłaściwie wyczyszczenie czy przygotowanie broni. Jednak zdarza się też tak, że broń jest odpowiednio przygotowana, amunicja dobrej jakości a awaria występuje. Tak właśnie było tym razem.
W komentarzach większość z Was pisała o pozycji strzelca i blokadzie okna wyrzutnika (tej dziury, z której wylatują łuski;)). Teraz zdradzę tą słodką tajemnicę w jakiej pozycji było strzelane:
Pozycja z kategorii trudnych, w której celem jest ukrycie się za wyjątkowo niską barykadą, zasłoną, przez co nie ma miejsca na położenie tylnej nogi z przodu, co ustabilizowało by pozycję.
Teraz czas na analizę tego, co się dokładnie stało. Kolega Rocky, który akurat fotografował ten stage, pomylił chyba spust migawki ze spustem swojego HK 416 w wersji ASG, która dysponuje ogniem ciągłym ;). Tym razem, zamiast dziesiątek plastikowych kuleczek, mamy kilka naprawdę wartościowych zdjęć.
Analiza poklatkowa niczym odczytywanie zapisu z czarnej skrzynki
Czas 13:39:33 – zwróćcie uwagę jak łuska po wykonaniu kilku obrotów opada na szkielet broni
Czas 13:39:34 – dokładnie widać jak łuska dotknęła szkieletu broni w okolicy zamka
Czas 13:39:34 – już zupełnie spokojnie łuska zaległa na oknie wyrzutnika, które w tym momencie było zasłonięte przez powracający zamek
Czas 13:39:35 – strzelec pociąga za spust, pocisk opuszcza lufę i kolejna łuska opuszcza komorę, jednak nie mając wolnej drogi, podbija ku górze leżącą tam łuskę. Ta, po wykonaniu zapewne kilku obrotów (brak większej ilości zdjęć), spada w otwarte okno wyrzutnika a powracający zamek wbija ją do komory.
Jak do tego doszło?
Teraz krótka analiza tego, co tam się stało. Mianowicie sposób wyrzucania łuski jest pochodną kilku czynników. Ładunku prochowego/systemu gazowego – czyli jak dużo gazów wraca do zamka albo w tym przypadku (PWS jest karabinkiem tłokowym) z jaką energią cofa się zamek. Kolejnym czynnikiem jest pozycja strzelca i podparcie kolby. Można to dobrze zaobserwować w przypadku strzelania ogniem ciągłym, łuski podczas całej serii rzadko układają się w tym samym miejscu. Ten właśnie czynnik miał prawdopodobnie największe znaczenie, bo w tej niewygodnej i bardzo wymagającej pozycji strzelec nie dał wystarczającego podparcia kolbie, przez co łuska nie odbiła się od “odbijacza łusek” (ang. brass deflectora), czyli tego wystającego elementu od którego zwyczajowo odbijają się łuski.
Jak sobie poradzić z tego typu awarią? Zdecydowanie jest to awaria z kategorii “catastrophic malfunction”, czyli awarii do usunięcia których potrzeba narzędzi i/lub części. W naszym wypadku sam multitool nie wystarczył i niezbędny był wycior. Łuskę bez większego problemu udało się wybić a broń nie uległa uszkodzeniu.
Podsumowując, cuda się zdarzają i nie znasz dnia ani godziny, kiedy to Ciebie spotka jakaś ciekawa awaria broni. Warto więc być wtedy przygotowanym do działania i mieć kilka podstawowych narzędzi, jak np. młotek. 😉