Historia jednego zdjęcia – Afgański pościg…






Afganistan... kiedyś, gdzieś... (fot. autor)
Afganistan… kiedyś, gdzieś… (fot. autor)

Jest 20 maja 2010 roku Task Force 49 (JW GROM) stacjonuje w Bazie Ghazni Afganistan około 2100 m. npm.

Od pewnego czasu dostajemy informacje o uwięzionych i przetrzymywanych w naszej prowincji porwanych zakładnikach. Analizujemy wszystkie dostarczane informacje, ale niestety nie ma dostatecznej ilości konkretnych danych, aby ruszyć na ratunek tym ludziom.

Po południu oficer wywiadu przynosi gorącą wiadomość. Zakładnicy przetrzymywani są w wiosce około 40 km od bazy, prawdopodobna lokalizacja celu – kontener w pobliżu tzw. “compoundu”. Mamy współrzędne miejsca oraz informację od źródła osobowego. W celu potwierdzenia prosimy o wsparcie środków latających i dostajemy FlyEye – mały bezzałogowy statek powietrzny (UAV) wyposażony w głowice obserwacyjna z optoelektroniką umożliwiającą obserwację.





Kontener znajduje się we wskazanym miejscu, jednak wokół brak jakichkolwiek aktywności. W przyległej wiosce zaobserwowano grupę 9 bojowników.

Dla operatorów GROM operacje zakładnicze (Hostage Rescue) są zawsze priorytetem, gdzie najcenniejsze jest życie zakładnika. Dowódca TF49 podejmuje decyzję: ,,Lecimy!”, szybki briefing,  spotkanie z pilotami, wymiana informacji, uszczegółowienie miejsca lądowania oraz podebrania i pod plandeką Stara 266 przemieszczamy się na lądowisko. Mamy na pokładzie również oficera wywiadu, który leci z nami jako prowadzący źródło osobowe.

Po osiągnięciu rejony działania lokalizujemy kontener, ja i moja sekcja podchodzimy pod obiekt i wszelkimi możliwymi środkami sprawdzamy czy nie jest zaminowany, czy dochodzą jakieś odgłosy z wnętrza. Niestety nic nie słychać i nie widać.

Ponieważ jest bardzo gorąco a kontener jest szczelnie zamknięty, podejmujemy decyzję o jego otwarciu. Wszyscy są na zewnątrz do ubezpieczenia a ja oraz jeden operator pozostajemy sami przy kontenerze i rozpoczynamy procedurę otwarcia. Nie jest to proste ponieważ kontener zamknięty jest na grube kłódki i nie wiadomo jakie inne niespodzianki przygotowali Talibowie.

Operator, tzw. “ciężki”, wyposażony jest w niezbędny sprzęt wyłomowy a mianowicie nożyce, młot oraz tzw. “chuligan”. Ma też coś ekstra –  ładunki osobiste, które każdy zabiera na akcję. Forsujemy kłódki za pomocą nożyc i otwieramy powoli drzwi. Wewnątrz brak żywych ludzi a tylko pozostałości po ich obecności.   

Przystępujemy do dokumentacji, robimy zdjęcia, zbieramy dowody. Dowódca podejmuje decyzję przeszukania przyległego “compoundu” jednak i tam brak wspomnianych zakładników.

Dostajemy informację o nagłej zmianie pogody, więc musimy się ewakuować z miejsca, jak najszybciej. Śmigłowce cały czas latają nad naszymi głowami przeczesując wioskę i wypatrując potencjalnego zagrożenia. Dowódca podejmuje decyzję – wracamy.

Na tej wysokości pogoda potrafi zmieniać się bardzo szybko a komunikaty świadczą o tym, że zaraz zacznie się RED, czyli śmigłowce nie będą mogły latać. Na szczęście lądujemy w porę z materiałami dowodowymi w bazie.

Wkrótce okaże się, że to dopiero początek naszego zmagania się z bardzo groźną grupą radykalnych Talibów i ich przywódcą. Najlepsze jeszcze przed nami.

Krzysztof Puwalski

Oficer rezerwy, absolwent Wyższej Szkoły Wojsk Zmechanizowanych we Wrocławiu, Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Częstochowie oraz Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie. 22 lata służby w Siłach Specjalnych. Operator Jednostki Wojskowej GROM. Twórca i były Dowódca pierwszej Grupy Przewodników Psów Bojowych JW GROM, uczestnik misji w Iraku i Afganistanie.

1 komentarz

Zostaw odpowiedź

Twój adres email nie zostanie opublikowany.