Cyberbezpieczeństwo – wojny przy klawiaturze






„Cyberbezpieczeństwo” pojawia się w mediach coraz częściej, nie ma też czemu się dziwić, ponieważ cyberataki przeradzające się w cyberstarcia i cyberwojny nabierają zarówno na częstotliwości jak i na mocy. Z jakiego powodu dotyczy to zarówno całych państw, jak i każdego z nas z osobna? Postaramy się na to pytanie odpowiedzieć w cyklu tekstów traktujących o cyberbezpieczeństwie każdego z nas.

Cyber bezpieczeństwo. Fot. stock.adobe.com
Cyber bezpieczeństwo. Fot. stock.adobe.com

Hakerzy

Od lat słyszymy o tajemniczych „hakerach”, którzy w Internecie czyhają na nasze bezpieczeństwo przy pomocy oprogramowań szpiegowskich i wirusów. Jeszcze 20 lat temu oznaczało to, że nasz komputer przestawał działać poprawnie, czy w przeglądarce otwierały się strony o treściach pornograficznych.

Oczywiście reinstalacja systemu operacyjnego nie była nigdy czynnością przyjemną, ale nie uderzało to aż tak bardzo w nasze życie. Należy jednak uwzględnić, że 20 lat temu najważniejsze informacje mieliśmy zapisane w naszych notesach a pensję często odbieraliśmy w gotówce i chowaliśmy do szuflady.





Dziś większość newralgicznych danych przechowujemy w formie cyfrowej, czy to w komputerze, czy w różnego rodzaju „chmurach” i na co dzień nie dostrzegamy, lub też ignorujemy potencjalne zagrożenia, kosztem wygody.

Wyciekające dane

Sytuacja ulega zmianie, gdy usłyszymy o jakimś wycieku danych lub oprogramowanie złośliwe da nam o sobie znać, czy to na naszym komputerze, czy na portalu społecznościowym.

Niestety dziwne wiadomości wysyłane na Facebooku, czy reklamy które pojawiają się na naszym pulpicie to tylko wierzchołek góry lodowej. Tak jak w przypadku regularnych działań wojennych, najgroźniejsze jest to, czego nie widać.

W tym roku było to wyraźnie widoczne na przykładzie strony Komisji Nadzoru Finansowego, która w lutym przestała funkcjonować, ale doniesienia mówią, o obecności złośliwego oprogramowania w polskich bankach już od listopada ubiegłego roku. Celem ataku nie było wykradanie pieniędzy, lecz wydobycie z serwerów oraz komputerów pracowników banków danych.

Czemu mielibyśmy traktować to jako zagrożenie skoro nikomu nie zginęły pieniądze? Gdyby hakerzy połaszczyli się na pieniądze atak został by szybko zidentyfikowany, a środki niczym okruszki chleba doprowadziłyby do sprawców, tymczasem przestępcy zdobyli dane, nie wiadomo jakie, nie wiadomo ile i nie wiadomo kto, bo nie wiadomo nawet czego szukać.

Jak widać dla sektora prywatnego są to ogromne zagrożenia, mimo armii informatyków starającej się zabezpieczyć bezpieczeństwo naszych danych w internecie.

Cyber bezpieczeństwo. Fot. stock.adobe.com

Cyberwojny

Jednak czy faktycznie grupa hakerów może zagrozić całemu Państwu? Tu warto zatrzymać się na chwilę i przewartościować paranoiczne teorie. Dlaczego? Otóż spraw wagi państwowej bronić muszą najlepsi z najlepszych, „hakerzy nad hakerami”.

Czy oznacza to, że jako państwo możemy czuć się bezpieczni? Zdecydowanie nie. Warto jednak mieć, świadomość, że grupa „cyberprzestępcza” nie jest w stanie zagrozić długotrwałej stabilności państwa, tak samo jak grupa przestępców fizycznych, terrorystów, nie jest w stanie prowadzić regularnej wojny ze zorganizowaną armią państwową.

Niestety historia zna przykłady zamachów terrorystycznych, które mimo doraźnego działania przynosiły ogromne straty zarówno w ludziach, jak i w poczuciu bezpieczeństwa. I tutaj również, jak kalkę możemy przyłożyć świat wirtualny, cyberterroryści mogą pozbawić nas poczucia bezpieczeństwa, oraz zagrozić życiu i zdrowiu ludzi. Dlaczego?

Odpowiedź jest prosta, tak jak przeciętny obywatel dla wygody życia korzysta z cyfrowego pęku kluczy, tak i państwo dla wygody obsługuje wiele systemów elektronicznie. Kiedyś, by odciąć region od prądu należało wysadzić elektrownię, bądź sprawnie się do niej włamać i uszkodzić ją od wewnątrz. Teraz wszystko to terroryści są w stanie zrobić, nie ruszając się nawet z fotela.

Cyber bezpieczeństwo. Fot. stock.adobe.com

Czy jesteśmy bezpieczni?

Jednak czy terroryści to największe zagrożenie? Jak zostało wspomniane wcześniej, do walki z cyberterroryzmem większość państw jest relatywnie dobrze przygotowana. Trzeba zatem uwzględnić, że największe „cyberumysły” są właśnie na żołdach państw i to one w razie konfliktu mają uczestniczyć w wojnie hybrydowej. Dzięki takim właśnie działaniom można wesprzeć wojnę prowadzoną fizycznie, osłabiając przeciwnika, dezorientując go, czy kierując jego własne ataki przeciwko niemu.

Kolejnym aspektem są oczywiście działania propagandowe. Teraz nie trzeba już wysyłać śmiałego pilota, który rozrzuci ulotki nad wrogim terenie, nie jest koniecznym wysyłanie szpiegów, którzy pokażą zdjęcia czy gazety przedstawiające rozwój sytuacji widziany z zewnątrz. Teraz na świadomość obywateli możemy wpłynąć pokazując im nagrania czy dane bezpośrednio na ich komputerach, tabletach czy smartfonach.

W teorii taka sytuacja równoważy siły między małymi państwami, a potęgami militarnymi. Czy jednak jest to faktyczny „czerwony guzik” pozwalający na stabilizację sytuacji ? Obawiam się, że ta dziedzina działań wojennych jest jeszcze zbyt młoda, aby udzielić jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie.

Cdn.

TacGear

Tajny przez poufny, profil naszej redakcji. Jesteśmy tak tajni, że nie możemy powiedzieć o tym że nasza redakcja mieści się w Warszawie, na Dolnym Mokotowie, na terenie WFDiF...

Nie ma jeszcze komentarzy

Zostaw odpowiedź

Twój adres email nie zostanie opublikowany.